Bruno Schulz pisze list do Anny Płockier.
Na początku listu Schulz wspomina wizytę* Artura Sandauera*, krytyka, tłumacza, eseistę, prozaika, przez którą nie mógł dotrzymać obietnicy – możemy domyślać się, że chodziło o obietnicę odwiedzin Płockier w Borysławiu. Spotkanie z krytykiem nie wpłynęło dobrze na Schulza: „Mój kompleks «straconego życia» «bez przyszłości» odżył pod jego wpływem”1. Sandauer przyjechał w dobrej formie, „z całą bezwzględnością młodego pokolenia żądającego opróżnienia miejsca dla siebie”. Schulz żali się swojej przyjaciółce, jednak podkreśla, że „to wszystko przenikało jedynie, nie było powiedziane wprost” i przyznaje się do hipochondrii. Wyznaje, że Płockier „całkiem inaczej na [niego] działa”. W drugiej części listu Schulz prosi przyjaciółkę, by przyjechała do niego przed niedzielą. Sam planuje odwiedzić ją właśnie w niedzielę: „Są teraz tak cudne dni, nawet gdy pada deszcz, że trzeba je spędzać z kimś wrażliwym i bliskim”. W zakończeniu listu dzieli się z przyjaciółką refleksją: „Coraz częściej doświadczam, że zachwyt światem, spięcia radości bezinteresownej są tylko formami nadziei osobistej, ogólnymi obrazami witalności projektowanymi w wrażliwość artystyczną”. Kończy ponowieniem zaproszenia: „Czekam Pani codziennie do 6-ej wieczorem”.
Zobacz też: 10 lipca 1940, 23 sierpnia 1940, 5 września 1940, 13 września 1940, 17 września 1940, 7 października 1940, 10 października 1940, 15 listopada 1940, 13 stycznia 1941, 10 maja 1941, 9 czerwca 1941, 13 czerwca 1941, 19 czerwca 1941, 23 września 1941, 4 października 1941, 6 listopada 1941, 19 listopada 1941. (bt)