Bruno Schulz pisze list do Anny Płockier.
Znaczna część listu utrzymana jest w konwencji miłosnego wyznania: „Jestem ciągle pod urokiem Pani uroczych metamorfoz. Sądzę, że są one dlatego tak wzruszające, że są tak niezależne od Pani woli, tak automatyczne i bezwiedne”1. Schulz dokonuje analizy zmiennych zachowań swojej przyjaciółki, posługując się metaforyką teatralną: „Jest tak, jak gdyby ktoś cichaczem podsuwał kogoś innego, zamieniał Panią, a Pani jak gdyby przyjmowała tę nową osobę i brała ją za siebie samą i grała swoją rolę dalej na nowym instrumencie, nie wiedząc, że to już inna porusza się po scenie”2. Widzi w skłonnościach Płockier do zmian nastroju działanie głębszych sił, pisze o „jakiejś metafizycznej marionetkowości”3, która się objawia w przemianach jej osobowości. Jego zdaniem nie powoduje nią zwykła kokieteria: „Może Pani myśli, że daję się nabierać, że podsuwam głębokie interpretacje pod grę zwykłej kokieterii. Zapewniam Panią, że kokieteria jest czymś bardzo głębokim i tajemniczym i dla Pani samej niezrozumiałym”. Zaznacza, że tego typu doświadczenia nie są dane każdej kobiecie: „Po raz pierwszy zdarza mi się spotykać takie bogactwo natury niemieszczącej się jakby w skali jednej osoby i dlatego akkwirujące jakby osobowości pomocnicze, improwizujące pseudoosobowości ad hoc”. Podkreśla, że ona sama z pewnością nie dostrzega nic nadzwyczajnego w swojej osobowości: „od strony Pani musi się to przedstawiać nieproblematycznie i zwyczajnie”. W dalszej części listu pisze o wspaniałym demonizmie natury Płockier. Oskarża ją, że uprawia dyletantyzm świętości, który jest „zresztą bardzo uroczy”. Pisze, że jego przyjaciółka „bawi się kluczami od Przepaści”, po której krawędzi „porusza się lekko i lunatycznie”.
Ostatecznie Schulz orzeka o prawdziwej niewinności swej przyjaciółki, która właściwie nie jest świadoma swojej kokieterii: „jest Pani naprawdę ofiarą i naprawdę cała wina spada na tego, który w sobie nosi tę przepaść, na której krawędź Pani następu[je]”. Od analizy osobowości Płockier Schulz przechodzi do charakterystyki ich relacji: „Wiem, że cała wina jest po mojej stronie, bo przepaść jest moja”. Nazywa Płockier „sylfem”4, który zabłąkał się w jego ogrodzie. Dyletantyzm, o którym pisał wcześniej, określa teraz jako „nadludzką wirtuozerię elficzną” właściwą osobie, która nie podlega pod kategorie etyczne. W ostatniej części listu Schulz prosi, by przyjaciółka go odwiedziła. Dodaje, że aprobuje ją we wszystkich metamorfozach i znów odwołuje się do mitologii: „Jeżeli Pani jest Cyrcą, to ja jestem Ulissesem i znam ziele, które czar Pani czyni bezsilnym. A może się tylko chełpię, może prowokuję”. W zakończeniu Schulz proponuje, by spędzili w niedzielę cały dzień w Truskawcu5.
Zobacz też: 10 lipca 1940, 23 sierpnia 1940, 5 września 1940, 13 września 1940, 17 września 1940, 7 października 1940, 10 października 1940, 15 listopada 1940, 13 stycznia 1941, 10 maja 1941, 4 czerwca 1941, 9 czerwca 1941, 13 czerwca 1941, 23 września 1941, 4 października 1941, 6 listopada 1941, 19 listopada 1941. (bt)