Bruno Schulz pisze list do Anny Płockier.
W liście Schulz deklaruje: „Wbrew temu, co raz zdarzyło mi się wyrzucić w gniewie, jest Pani dla mnie poważną pozycją”1. Pisze o potrzebie dzielenia się z przyjaciółką „przedmiotami jego zainteresowań” w chwilach zaabsorbowania wewnętrznego i o nadziei na impulsy „płynące z jej osoby” w momentach stagnacji. Z listu wynika, że Schulz i Płockier musieli się pokłócić, ale „doszli do porozumienia”. Schulz otwarcie pisze o swojej częstej potrzebie rozmawiania z Płockier, zaznacza jednak, że nie może zdobyć się na przyjazd. Tłumaczy się rozchwianiem równowagi wewnętrznej, która jest „zawsze na granicy upadku”: „Nie mogę przewidzieć na 2 dni ani nawet na 1 dzień naprzód, czy nie będę w najbardziej defetystycznym i mizantropijnym nastroju, który mógłby zarówno Pani i jak mnie zepsuć popołudnie”2. Zachęca Płockier do częstszych wizyt u niego – „na przemian sama i z swoim towarzystwem”3, do którego proponuje „wciągnąć” Mariana Jachimowicza*, wspólnego przyjaciela pracującego w bibliotece. W postscriptum Schulz dziękuje za wiadomość o Sewerynie Gottliebie4, do którego zamierza napisać.
Zobacz też: 23 sierpnia 1940, 5 września 1940, 13 września 1940, 17 września 1940, 7 października 1940, 10 października 1940, 15 listopada 1940, 13 stycznia 1941, 10 maja 1941, 4 czerwca 1941, 9 czerwca 1941, 13 czerwca 1941, 19 czerwca 1941, 23 września 1941, 4 października 1941, 6 listopada 1941, 19 listopada 1941. (bt)