Bruno Schulz pisze list do Anny Płockier.
Schulz rozpoczyna list od wyznania: „Pani milczenie było jakimś głucho dolegającym kolcem w mojej świadomości”1. Tłumaczy sobie jej milczenie swoją „tępotą duchową”, która mogła zniechęcić ją i rozczarować podczas ostatniego spotkania. „Tymczasem jestem bardzo żywy i wewnętrznie aktywny, tylko fizycznie niedomagający tak, że nie mogłem zdobyć się na wyjazd do Pani (droga piesza na Mościckiego 302)”, zapewnia. Zachęca przyjaciółkę, by przyjechała do niego w niedzielę: „Może wreszcie będzie pogoda, to pójdziemy trochę w pejzaż”. Sam nie może zdobyć się na przyjazd do Borysławia ze względu na stan zdrowia: „Mam rozszerzenie aorty”. Schulz wyraża swój smutek z powodu planowanej przeprowadzki Płockier do Lwowa i wspomina, że jego „plany przeniesienia się rozbiły się”. Wspomina o noweli3, którą przesłał do Adama Ważyka, redaktora „Nowych Widnokręgów”, ale nie została przyjęta do druku. „Przeczytam ją Pani”, obiecuje. List kończy ponownym zaproszeniem oraz informacją: „Jest u mnie teraz poeta żyd. Ber Horowitz”.
Zobacz też: 10 lipca 1940, 23 sierpnia 1940, 5 września 1940, 13 września 1940, 17 września 1940, 7 października 1940, 10 października 1940, 15 listopada 1940, 13 stycznia 1941, 4 czerwca 1941, 9 czerwca 1941, 13 czerwca 1941, 19 czerwca 1941, 23 września 1941, 4 października 1941, 6 listopada 1941, 19 listopada 1941. (bt)