(A) Drohobycz. W 77 numerze „Przeglądu Podkarpacia” zostaje opublikowana piąta część szkicu Brunona Schulza E. M. Lilien.
(B) Poznań. W „Kulturze” ukazuje się szkic krytyczny Michała Chmielowca Zdarzenia bezdomne, poświęcony twórczości literackiej Brunona Schulza.
(A) Podsumowując swoje dotychczasowe rozważania1, które ukazywały „zewnętrzny obraz twórczości Liliena*” i usiłowały „zinterpretować ją z punktu widzenia narodowo-społecznego”, Schulz wskazuje na konieczność zdefiniowania „jej treści specyficznie artystycznej, jej zawartości jako dzieła sztuki”. I stwierdza, że „treścią tej twórczości jest, najogólniej mówiąc, pewien liryzm romantyczny, pewna romantyczna tęsknota, jaka w epoce fin de siècle’u ogarnęła warstwy intelektualne Europy”.
Zobacz też: publikacja pozostałych części cyklu – 31 października 1937, 14 listopada 1937, 12 grudnia 1937, 6 marca 1938, 24 kwietnia 1938, maj–lipiec 1938, 10 lipca 1938, a także odczyty o Lilienie – 18 grudnia 1937, 5 lutego 1938, 8 kwietnia 1938, 1 lipca 1938. (mw) (mo)
(B) W centrum problematyki poruszanej przez Michała Chmielowca znajduje się kwestia fantastyki, będącej permutacją i deformacją rzeczywistości lub też antyrealistyczną kombinacją rzeczywistych istnień. Przywilejem pisarzy fantastów jest lekceważyć związki przyczynowe, logiczne i czasowe świata przedstawionego, a także przerysowywać, wyolbrzymiać i karykaturować rzeczywistość, powiększać groteskowość aż do wizji hiperbolicznej. Z tego ostatniego przywileju Schulz rezygnuje, ponadto świadoma banalność i prozaiczność tła kontrastuje w jego opowiadaniach z wyrosłą na nim fantastyką. Chwytem, który stosuje Schulz, jest rozszerzanie metafory, rozbudowywanie jej w rozległe obrazy, pełne realistycznych szczegółów, do punktu, w którym gubi się metafora pierwotna.
Czytelnicy przyznają, że nie rozumieją Schulza, albowiem próbują znaleźć w jego twórczości warstwę głęboką znaczeń, która tak naprawdę nie istnieje. To nie hiperbola ani groteska, alegoria ani palimpsest. To nie konkretyzacja marzeń sennych ani chorobliwych majaczeń. Schulza nie trzeba rozumieć – ponieważ jego opowiadania to fantastyka czysta, pozbawiona problematyki. Opowiada on nierzeczywiste zdarzenia za pomocą realistycznych wizji, drobiazgowej narracji, subtelnego stylu, pełnego powagi i patosu, pulsującego bogactwem środków, doborem leksykalnym, z zachowaniem tożsamości konkretnego podłoża. Tworzy przez to wrażenie realności. Ostatecznie pozostawia jednak niesmak, przesyt i znudzenie. Ten ekskluzywny estetyzm, aintelektualizm i amoralizm daje tylko krótkotrwałe wzmożenie przeżyć estetycznych, ale nie intelektualnych czy etycznych.
Przed Schulzem nie ma przyszłości, nie istnieje bowiem kierunek, w którym mógłby nastąpić rozwój podjętej przez niego metody pisarskiej. Jedynym rozwiązaniem zdaje się według publicysty „Kultury” kompromis fantastyki z problematyką (chyba że brak problematyki jest protestem wobec niej – a zatem również problematyką). Brak problematyki skazuje go na niepopularność i bezdomność. Jedynym wyjściem byłoby więc znalezienie domu – czyli idei, która mogłaby przyświecać jego dalszej twórczości2. (pls)