[Drohobycz]. Bruno Schulz pisze list do Wacława Czarskiego, w którym skarży się na pracę w szkole oraz bezczynność Stanisława Ignacego Witkiewicza i Witolda Gombrowicza.
Rozżalony Schulz zwierza się ze swoich problemów Czarskiemu, redaktorowi naczelnemu „Tygodnika Ilustrowanego”. Praca w szkole wydaje mu się największą przeszkodą na drodze do realizowania swojego literackiego powołania: „Co zrobić? Czy mam się wyrzec tego, co uważam za moją misję, za moje właściwe zadanie? Czy mam roboty ręczne uważać za metę i cel mych dążeń?”1. Schulz przyznaje, że jako nauczyciel musi robić rzeczy sprzeczne z własnymi przekonaniami, między innymi tłumić naturalną żywiołowość uczniów. Ta sytuacja przejmuje go wstrętem, ze szkoły co dzień wychodzi „zbrutalizowany i brudny wewnętrznie, z niesmakiem do siebie”2. Dlatego prosi Czarskiego o wsparcie w kwestii płatnego urlopu od pracy nauczycielskiej oraz o wstawiennictwo u Władysława Zawistowskiego, ówczesnego naczelnika Wydziału Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego3.
Ponadto Schulz prosi Czarskiego o dwa dodatkowe tygodnie na stworzenie ilustracji do Edzia4 i wyraża wątpliwość, czy wspólna publikacja z Witkiewiczem – „mój artykuł o sobie (w formie wywiadu z Witkacym – wymiana listów – wywiad listowny)” – kiedykolwiek zostanie opublikowana5. Schulz twierdzi, że jego odpowiedzi już od tygodnia leżą u autora Szewców i chętnie wysłałby je do „Tygodnika”, gdyby nie bał się gniewu Witkiewicza. W odpowiedzi na list Schulza Czarski napisze 4 marca do Witkacego: „byłbym Ci bardzo wdzięczny, gdybyś nadesłał mi ten wywiad z Schulzem. Może Twój krótki wstęp wystarczyłby”6.
Na zakończenie Schulz wspomina, że Gombrowicz nie przesłał mu obiecanego fragmentu do zilustrowania. Prawdopodobnie chodzi o fragment Ferdydurke, który został opublikowany w lipcowym numerze „Skamandra”7.
Zobacz też: 4 marca 1935, 4 kwietnia 1935. (ts)