Drohobycz/Warszawa. Zerwanie zaręczyn Brunona Schulza i Józefiny Szelińskiej.
Przyczyną takiej decyzji jest najprawdopodobniej odmienna wizja wspólnej przyszłości i zgoła różny stosunek do łączącej ich relacji.
Motywację Szelińskiej warto przytoczyć in extenso: „Jeśli poprzednio zależało mi bardzo na wspólnym życiu w Warszawie, jeśli w tym celu podjęłam się straszliwie nudnej, zabójczej w swej nudzie pracy biurowej, to właśnie po to, by przyczynić się do materialnego ugruntowania naszego życia […], co było łatwe i możliwe – przecież tak żyli np. Wittlinowie […]. Nie mogłam żyć w takim prowizorium, skazana na pracę […], której nienawidziłam, która straciła swój sens, piekielnie monotonna, licho płatna i martwa. Do pracy szłam z rozpaczą i z rozpaczą zaczynałam dzień. Z drugiej strony jak ugruntować swój spokój, tudzież spokój tak drogiej i bliskiej istoty, i znając jego skłonność do depresji, jego a raczej nasze stany taediowitalne, w których nawzajem zatruwaliśmy się. […] Nie umiałam jednak żyć w takiej szarpaninie i z pomocą przyszła mi ciężka choroba – świetna ucieczka1. […] Z choroby, z tej drugiej strony, wróciłam do życia zupełnie zmieniona. Oddaliłam się od Bruna o całe wieki. Nie czułam nic, znikło całe uniesienie, w którym trwałam prawie cztery lata”2.
W innym liście do Jerzego Ficowskiego opisała Schulza jako mężczyznę, „któremu (na ogół) nic, co ludzkie nie było bliskie, gdyż jedyną realnością była dla niego sfera jego twórczości. Artysta pochłonął w nim człowieka”3.
Z kolei z listów Schulza wynika, że rozstanie z Szelińską wywołało w nim ambiwalentne uczucia: z jednej strony żalu i smutku, z drugiej – ulgi. W kwietniu napisze do Romany Halpern: „między mną a Juną stosunki zerwane albo przynajmniej (jak się łudzę) na nieokreślony czas zawieszone. Bardzo mi jej żal, nie wiem co ona porabia po tak ciężkich przejściach, na listy moje nie odpowiada. Żal mi nas obojga i całej naszej przeszłości skazanej na zagładę. Takiej drugiej jak ona już nie znajdę”4.
Natomiast Tadeuszowi i Zofii* Brezom wyjawi: „mój związek z Juną rozbił się zupełnie. Zniechęciła się w końcu moją beznadziejną sytuacją, trudnościami przeniesienia do Warszawy, które przypisywała – słusznie zresztą – mojej niezaradności. Nie wiem nawet, gdzie teraz przebywa, gdyż zerwała nawet listowną komunikację ze mną. Przechodzę teraz ciężkie czasy”5.
Zenonowi Waśniewskiemu zaś przyzna: „Jestem właśnie po ostatecznym zerwaniu z narzeczoną. Moja znajomość z nią była pasmem cierpień i ciężkich chwil. W końcu odczuwam to jako ulgę, że zerwała ze mną ostatecznie. […] Mimo, że powinienem być zadowolony z tego zerwania – czuję teraz straszliwą pustkę i nicość życia. Nie mogę nic robić, nie mogę żadnej książki wziąć do ręki, bo mnie mdli i nudzi okropnie. […] Nie poznaję siebie samego. Ja, który zawsze miałem głowę pełną zagadnień, problemów, podniecony zawsze przez różne idee, teraz wlokę się pusty, bezmyślny i ospały i mam uczucie, że to już koniec wszystkiego. Od miesięcy nic już nie piszę, nie jestem w stanie najmniejszego artykułu napisać. Nawet napisanie listu kosztuje mnie ogromnego przezwyciężenia. Nie otrzymuję też już od dawna żadnych listów i sam nie piszę do nikogo. Czuję, że to wszystko nie jest tylko skutkiem moich przeżyć sercowych, ale, że wszedłem w jakąś nową fazę życia, której dominantą jest wielkie i zasadnicze rozczarowanie – nicość życia”6.
Kryzys życiowy Schulza wynikał więc nie tylko z zerwanych zaręczyn z Szelińską.
Zobacz też: koniec roku 1932, wiosna 1933, lato 1933, koniec lata 1933, grudzień 1933, koniec 1935 / początek 1936 roku, 8 lutego 1936, przed 12 stycznia 1937, 22 stycznia 1937, [luty] 1937, rok 1940, 11 lipca 1991. (rb)