Znajdowało się w kamienicy przy ulicy Marszałkowskiej 4 pod numerem 1. W latach 1933–1936 Bruno Schulz wielokrotnie odwiedzał w nim Zofię Nałkowską.
Nałkowska wprowadziła się do mieszkania przy Marszałkowskiej 4/11 w Warszawie w listopadzie 1917 roku2. Mieszkała w nim do września 1936 roku z przerwą w latach 1922–1926, kiedy to w związku z małżeństwem z Janem Jurem-Gorzechowskim przeprowadziła się do Grodna.
Dzieliła mieszkanie z matką, Anną z Šafranków Nałkowską, siostrą Hanną, a także z babką Antoniną Šafrankową. Według wspomnień Poli Gojawiczyńskiej to właśnie nazwisko matki pisarki widniało na drzwiach3. Grono domowników uzupełniała „bardzo już wiekowa i niedołężna charcica Diana”4.
Było to duże wielopokojowe mieszkanie5, większe niż trzypokojowe lokum przy ulicy Podchorążych 1016, do którego panie Nałkowskie przeprowadziły się w 1936. Wystrój mieszkania można odtworzyć zarówno ze wspomnień osób odwiedzających, jak również z nielicznych zapisów dziennikowych Nałkowskiej dotyczących tej materii.
Mieczysław Bibrowski w następujący sposób opisuje rozkład pomieszczeń oraz wyposażenie: „Było to mieszkanie obszerne, gdzie w ciągu długich lat nagromadziło się wiele wszelakich mebli, bibelotów, książek, wielkich atlasów, pamiątek z podróży, roczników czasopism i rękopisów, a pośród tego wszystkiego królował ogromny, archaiczny globus. Z wielkiego pokoju, tuż za wejściowym przedpokojem, drzwi na lewo prowadziły do pracowni Nałkowskiej, w której później mnie przyjmowała. Pamiętam z niego bujający się fotel, walizkową maszynę do pisania na oszklonym biurku, rodzaj dość niewygodnej sofy z wysokim oparciem, o wygiętej secesyjnej linii, i szeroki wełniany szal Nałkowskiej, przewieszony przez poręcz krzesła”7.
Maria Kuncewiczowa również zwracała uwagę na – jej zdaniem – typowo inteligencki eklektyzm wyposażenia: „U pań Nałkowskich było wszystkiego po trochu: portrety Witkacego z fosforycznie zielonymi, metafizycznymi smugami, młodopolskie Chimery i wstęgi, obok mahonie z antabami; fortepian pod kapą godną wierzchowca króla Jana, tu i ówdzie dziewczęcy, czeczotowy mebelek; i w stołowym kredens-mastodont. I książki”8.
Witold Gombrowicz, wspominając swą obecność w mieszkaniu Nałkowskiej, zwracał uwagę na inny osobliwy element wystroju – palmę. „Jej dom był jednym z ośrodków życia literackiego Warszawy. Zaraz po wydaniu pierwszej książki zostałem wprowadzony do owego salonu, którego naczelną ozdobę stanowiła palma w doniczce ogromnych rozmiarów, hodowana z matczyną pieczołowitością przez panią Zofię, uwielbiającą dziwne kształty natury”9.
Wspomniane przez Bibrowskiego niewygodne meble pojawiły się w gabinecie Nałkowskiej już w 1918 roku, zakupione za honorarium za powieść Hrabia Emil: „kupiłam sobie stół zrobiony z antycznej mahoniowej konsoli, mahoniowy fotel i krzesła, małą komodę i sekreterę, wszystko stare, odrestaurowane pięknie; mam też półkę na wszystkie książki, ściśle odpowiadającą owym meblom. Naprzeciw mnie okrywa ścianę stary, złotawy szal turecki. Drugi leży na stoliku i ziemi. Jest ładnie, tak, jak kiedyś marzyłam. Więc mogę już być stara i trochę z tego korzystam”10.
Kiedy Schulz odwiedzał mieszkanie przy Marszałkowskiej 4 w latach trzydziestych, mógł oglądać ów pokój już odnowiony: „Jest na nowo pięknie wytapetowany, ma pomalowane okna, meble zostały świeżo pokryte ciemną, odpowiednią do starego mahoniu materią, a łoże empirowe, we dnie będące kanapą, ma ponadto dwa wałki i jest teraz zupełnie identyczne z meblem dźwigającym panią Récamier na portrecie Davida”11.
Mieszkanie przy Marszałkowskiej 4 pełniło funkcję salonu literackiego i artystycznego. Karolina Beylin wspominała: „W jej [tj. Nałkowskiej – przyp. M.R.] domu spotykali się na przyjęciach najwybitniejsi artyści tego okresu, ale nie zamykała drzwi przed młodymi początkującymi pisarzami, muzykami i plastykami”12. Odbywały się tam również przyjęcia imieninowe Zofii Nałkowskiej, gromadzące grono wybitnych postaci życia literackiego międzywojennej Polski (podczas jednego z nich nadeszła wieść o śmierci Józefa Piłsudskiego13).
Schulz po raz pierwszy zjawił się w mieszkaniu przy ulicy Marszałkowskiej 16 kwietnia 1933, gdy przyszedł z rękopisem Sklepów cynamonowych zarekomendowany przez Magdalenę Gross. Jak się okazało, nie były to jednorazowe odwiedziny. Wiemy o wizytach Schulza w Warszawie w lipcu, sierpniu i listopadzie 1933. W kwietniu 1934 spędza cały tydzień w Warszawie w towarzystwie Zofii Nałkowskiej. I to właśnie adres Marszałkowska 4 podaje w liście Zenonowi Waśniewskiemu, informując jednak, że pod tym adresem będzie przebywał w „internacie dla nauczycieli państw.”14. W czasie tej wizyty mieszkanie staje się miejscem zorganizowanego przez Nałkowską spotkania z udziałem entuzjastów Schulza z kręgów literackich i artystycznych15, a także scenerią „jedynej wspólnej nocy”16. Najprawdopodobniej na Marszałkowską 4/1 była też adresowana obfita, a dziś nieznana korespondencja Schulza do Nałkowskiej.
Druga kulminacja wizyt Brunona Schulza w mieszkaniu przy Marszałkowskiej przypada na pierwszą połowę 1936 roku, kiedy przebywał on na półrocznym urlopie. Schulz zjawia się u Nałkowskiej w Nowy Rok 1936, informując ją o swych planach matrymonialnych. Podczas kolejnych wizyt Schulz widział się z takimi postaciami jak Alfred Łaszowski (zob. 23 stycznia 1936), Władysław Baranowski, Henryk Berlewi, Włodzimierz Pietrzak, Witold Gombrowicz (zob. 4 lutego 1936), Zofia Villaume czy Wojciech Natanson (zob. 15 lipca 1936).
Obszernego podsumowania niemal dwudziestu lat spędzonych w mieszkaniu przy Marszałkowskiej dokonuje Nałkowska we wpisie z 29 września 1936 roku. Pisarka wylicza istotne wydarzenia ze swojego życia, których scenerią było to mieszkanie: „Jest to dzień ostatni w tym mieszkaniu, do którego wnieśliśmy się ściśle osiemnaście lat temu. Dużo rzeczy tu się stało – mój drugi ślub, ślub Hani, babci śmierć. Moje powroty z Grodna, z Brześcia, mój powrót z Królewskiej, powrót z Paryża. Nie mogąc właściwie tu pisać z powodu łoskotu z ulicy i złego światła, napisałam jednak bardzo dużo”17. Następnie wymienia szereg postaci z polskiego życia literackiego pierwszej połowy XX wieku, które przewinęły się przez jej salon. Ów panteon sław dzieli na: umarłych, żyjących, „późniejszych”, cudzoziemców, osoby „z towarzystwa”. Schulz zostaje włączony do grona określanego jako „towarzystwo dzisiejsze” wraz z takimi osobami jak „Gombrowicz, Rudnicki, Łaszowski, Pietrzak, Miciński, Szemplińska, Breza”18. (mr)