(A) Warszawa. Zofia Nałkowska wspomina wizytę Brunona Schulza w Warszawie i pisze o jego sukcesie literackim.
(B) W „Kurierze Porannym” ukazuje się napisana przez Tadeusza Brezę recenzja Sklepów cynamonowych Brunona Schulza, zatytułowana Sobowtór zwykłej rzeczywistości.
(A) We wpisie z 15 kwietnia 1934 Nałkowska pisze o kwietniowej wizycie Schulza w Warszawie. Wspomina obejrzane w towarzystwie Schulza oraz Bogusława Kuczyńskiego spektakle: Zbrodnię i karę w adaptacji i reżyserii Leona Schillera* w Teatrze Polskim oraz Krasin według F. Wolfa w żydowskim Teatrze Młodych Michała Weicherta. „W łoskocie mknących naokoło zagadnień i robót, tygodniowa obecność Brunona Schulza przesunęła się smugą ciszy, delikatności, bliskości. […] Byliśmy razem na Zbrodni i karze Dostojewskiego. Mimo że grana gorzej niż przez trupę rosyjskich aktorów z Pragi przed trzema laty i tym razem podziałała na mnie wstrząsająco. Później na sztuce Krasin w Żydowskim Teatrze Młodych – gdzie śmiałe awangardowe pomieszanie sceny z widownią nie było tak przekonywające, jak świetna Trupa Tanencapa. Nie tylko Bruno Schulz, ale Bogusław Kuczyński oparł się tej sugestii”1. Nałkowska dostrzega znaczący wzrost pozycji pisarskiej Schulza: znakomite recenzje oraz nawiązane znajomości z wybitnymi postaciami ze środowiska literackiego. „Jego sukces, któremu się nieśmiało dziwi, uczuwam jako osobistą chlubę. Jego książka od trzech lat była gotowa, zanim przyszedł do mnie. Dziś ma doskonałe krytyki i co więcej, mnóstwo listów z uznaniem od osób miarodajnych (Witkiewicz, Tuwim, Wittlin*, pochwały Berenta, Przesmyckiego, Leśmiana*, Staffa)”2.
Nałkowska pisze także o zaaranżowanym przez siebie prywatnym spotkaniu Schulza z miłośnikami jego prozy wśród pisarzy: „Jednego z tych dni zaprosiłam po południu kilkanaście osób specjalnie z myślą o Brunonie – więc jego entuzjastów: Błeszyńskiego, Brucza, Wata, Czapskiego, Rudnickiego, Boguszewską, Kornackiego. Był też Karol Szymanowski, któremu niedawno umarł brat, i Tarnowski, Irzykowski, Halinka i Gojawiczyńska (też przynosząca mi chlubę, chociaż gatunkowo dalsza, podobnie jak Choromański)”3.
Zobacz też: 5 czerwca 1934*, kwiecień 1934. (mr)
(B) Zdaniem Brezy Sklepy cynamonowe to książka „nieprawdopodobnie piękna”, powstała w „zdumiewający samoródczy sposób”, „rekord wcielonej poezji, od dawna u nas niedosięgnięty”. Świat opowiadań Schulza to świat sobowtórów, w którym wyobraźnia z kazamatów codzienności wydobywa na jaw istniejące najrealniej fantazmaty, emanujące dziwaczną atmosferą; to świat „wsparty niby to na wewnętrznym spokoju, a będący właściwie sielanką grozy”. Można się tu doszukać analogii do takich twórców, jak Rainer Maria Rilke, Raymond Roussel, Jean Giraudoux, Edgar Allan Poe, William Blake, a nawet Maria Jehanne Wielopolska. Schulz jest grafikiem – to dlatego „realizuje w słowie plastyczny świat” rodem z obrazów Giorgia de Chirico, a jego książka to zbiór „nawiedzonych akcją obrazów, martwych natur, które ożyły”. Główną postacią opowiadań Schulza jest ojciec, którego „sobowtórna rzeczywistość przeciągnęła całkowicie na swoją stronę” i któremu odwagi w „kontrmarszu fantazji” przydaje demencja. Język Schulza jest paradoksalny – sprawia wrażenie „arcybogatej prostoty”, pełen jest słów cudzoziemskich, które brzmią zaziemsko, i celnych porównań. Jedyny niesmak wywołuje w czytelniku nadużywanie jednego „rekwizytu nokturnowego istnienia” – „nocnego naczynia”4. (pls)