Drohobycz. Bruno Schulz urządza sobie osobny pokój w domu przy ulicy Floriańskiej 10.
Schulz przemeblowuje mieszkanie przy ulicy Floriańskiej*, tak aby samemu zajmować osobne pomieszczenie. Jest to zapewne podyktowane „atakami irytacji rodzinnej”, które od zeszłego roku nasuwają mu myśli o wyprowadzce1. Wynajęcie mieszkania byłoby rozwiązaniem niekorzystnym finansowo2, więc Schulz decyduje się w końcu na kompromis. Reorganizacja domowej przestrzeni okazuje się jednak równie kosztowna. „Urządzam sobie w naszym domu osobny pokój, ale przerażają mnie koszta: tapczan itd.”3 Przestrzeń, którą ma teraz zajmować, składa się z pokoju o wymiarach 36 metrów kwadratowych i drugiego, mniejszego pomieszczenia4. Schulz dość negatywnie ocenia podjęte przez siebie działania. Z jednej strony przyznaje, że pokój jest duży, jasny i piękny, ale myśl o wydatkach nie daje mu spokoju. „Czynię to bez wiary i ochoty”5 – pisze w jednym z listów. Posiada część mebli, ale brakuje mu firanek, dywanu i przede wszystkim tapczanu, o którym wspomina aż czterokrotnie w korespondencji z Romaną Halpern. 31 marca informuje przyjaciółkę, że tapczan został już zamówion6. W połowie kwietnia pokój jest urządzony, ale Schulz nie odczuwa satysfakcji z tego powodu, uznając całe zamieszanie za niepotrzebne – „nie zależy mi w gruncie rzeczy na luksusie i wygodzie”7. Mimo wcześniejszej deklaracji Schulz nie finalizuje zakupu tapczanu, przyznając w liście z końca maja, że „rezerwuj[e] sobie ten wydatek na potem”8 w związku z planowanym wyjazdem do Paryża.
Zobacz też: 2 sierpnia 1938*. (ts)