Warszawa. W pierwszym numerze „Pióra” ukazuje się recenzja Ferdydurke Witolda Gombrowicza, zatytułowana O „Ferdydurke” Gombrowicza, autorstwa Ludwika Frydego, w której wzmiankowany jest Bruno Schulz.
Fryde rozpoczyna tekst od przeglądu młodej polskiej prozy. Choć obfituje ona w talenty, nie sposób odnaleźć w niej ani jednego dzieła w pełni udanego, wciąż nie wyszła bowiem z okresu prób i eksperymentów, pozbawionych programu artystycznego. Na przykład „fantastyczne poematy prozą” Schulza to utwory „nieoczyszczone u źródła, obciążone piętnem egzystencji małomieszczańskiej, rozkwitającej na krawędziach dziwacznymi urojeniami i upiorami”, których Schulz jest niewolnikiem. Na tym tle Ferdydurke jawi się recenzentowi „Pióra” jako „rewelacyjna niespodzianka”, którą bez wahania można uznać za „najwybitniejsze osiągnięcie młodej prozy”1.
O recenzji tej 21 stycznia 1939 roku Schulz napisze w liście do Romany Halpern: „Słyszałem, że w «Piórze» był artykuł Frydego atakujący mnie. Czy bardzo groźny? Jeżeli tak, to nie chcę go czytać. W gruncie rzeczy mało mnie to teraz obchodzi”1. (pls)