Kraków. W 95 numerze czasopisma „Naprzód” ukazuje się recenzja Sanatorium pod Klepsydrą Brunona Schulza, autorstwa Bolesława Dudzińskiego.
Autor recenzji przyznaje, że Schulz zajmuje w polskiej literaturze pozycję osobliwą. Niechętny wobec „rzeczywistości potocznej”, realizmu i współczesności, tworzy własny fantastyczny świat, „zawieszony w mgławicach niekończącego się marzenia sennego”, w którym „gra wyobraźni poddana jest dyscyplinie artystycznego celu”, a „fantastyczna wizja ma zazwyczaj kształt kunsztowny i skończony”. Styl Schulza przypomina Bolesławowi Dudzińskiemu powieści Franza Kafki, jednakże nie pod względem nadrzędnej koncepcji filozoficznej, lecz wyłącznie pomysłów tematycznych. Największym mankamentem Sanatorium jest to, że duża umiejętność pisarska Schulza nie znajduje żadnego użytecznego zastosowania, przez co jego proza jest daniem dla wybrednych smakoszów, które nikogo nie zdoła nasycić. Autor nie potrafi zapanować nad „werbalną rozrzutnością” i nadmiarem słów obcych, ale – jak puentuje Dudziński – są to „braki dające się – przy dobrych chęciach – naprawić i usunąć”1. (pls)