Warszawa. W „Kurierze Porannym” ukazuje się artykuł Witolda Gombrowicza O myślach chudych. Trudna literatura i pro domo mea, w którym wzmiankowany jest Bruno Schulz.
Publikacja stanowi ripostę na felieton Literatura choromaniaków Ignacego Fika, opublikowany w „Tygodniku Artystów”* z 23 lutego 1935 roku. Gombrowicz stwierdza, że ataki na młodą literaturę są ciągle ponawiane, mimo że w Polsce młodej literatury nie ma. Godzi się w tych atakach w jej chorobliwość, choć nie jest bardziej chorobliwa niż literatura innych krajów. Ponadto pisarze zaliczeni do tej kategorii nie mają ze sobą nic wspólnego. Aby odnieść się do tego typu oskarżeń, autor „zmuszony jest wycofywać się na grunt ogólnikowy i banałów […] i w końcu pozostaje chuda myśl ogólna, poparta tuzinem również chudych argumentów”. Aby podeprzeć tę chudość, musi nadrabiać „siłą przekonania”, ale ostatecznie się kompromituje, bo przecież jego artykuł, choć miażdżący, i tak nic nie zmieni. Stratę twórcy wynikającą z felietonowej napaści Gombrowicz ukazuje na przykładzie Schulza, pisarza najwyższej klasy, artysty do szpiku kości. Twórca ten, „wyrafinowany, subtelny, odkrywczy, operujący na pograniczu wyrażalnego”, służy społeczeństwu „w ten sposób, że mu nie służy, społeczeństwo odnosi pośrednio korzyści z jego myśli osobistej”. Kiedy przeczyta w gazecie, że jest „choromaniakiem” – cóż ma uczynić? „Naturalnie Schulz nie może odpowiedzieć Fikowi, bo jakże tu porywać się ze swoją bogatą, rozgałęzioną, skomplikowaną i zróżnicowaną myślą na chudą kategoryczność p. Fika”. Publiczność, czytelnicy również tracą podczas lektury „owych oskarżeń, quovadisów”. Nikt się tych gromów nie przestraszy, każdy bowiem wie, „że to się po prostu tak napisało, że nic tu nie jest proporcjonalne do niczego i nic z niczym nie pozostaje w żadnym stosunku”. Ostatecznie zdaniem Gombrowicza artyści nie powinni podążać za radami felietonistów, ale kroczyć przed nimi. Tak naprawdę chorobliwe jest właśnie rozprawianie się z artystami za pomocą felietonów!1. (pls)