Zakopane. Stanisław Ignacy Witkiewicz czyta Sklepy cynamonowe.
Pod koniec lutego Witkiewicz pożycza Sklepy cynamonowe1. Kładzie się do łóżka o godzinie dwudziestej pierwszej, gdyż jest bardzo zmęczony i zaczyna czytać. Nie może oderwać się od lektury przez najbliższe cztery i pół godziny. Zasypia o pierwszej trzydzieści, śpi trzy i pół godziny, po czym budzi się i wraca do lektury. O godzinie ósmej Witkiewicz odkłada przeczytane Sklepy cynamonowe i rzuca się w wir codziennych zajęć. O godzinie dwudziestej pierwszej wychodzi na spacer i wtedy podnosi się w nim „jakiś szatański opar, pochodzący z ulatniających się tam osadów cynamonowych nagromadzonych podczas nocy”. Jego dusza wydaje mu się „zatruta potwornym narkotykiem Schulzowskiego cynamonu”. Słyszy w sobie cynamonowy bełkot, „ekstrakt nieartykułowanych Schulzowych jadów”, które dobrze znany mu świat nazywają na nowo, przedstawiając go w zupełnie innej perspektywie. Jest to spojrzenie zdeformowane i obce, rzeczywistość zaczyna przypominać senny koszmar szaleńca, aż w końcu „schulzowata przedsłowna jeszcze miazga” zalewa mózg Witkacego, który widzi zwykły las na Antołówce „oczami «Króla cynamonu» i «Arcykapłana Świątyni Damskich Nóg». Widząc świat z perspektywy Schulza robi się Witkiewiczowi „straszno, a jeszcze bardziej cudownie”2.
Wstrząśnięty Witkiewicz wraca do domu i prawdopodobnie wtedy dopisuje na marginesie listu do żony adnotację: „Sklepy cynamonowe wspaniałe. Gdyby tak Szulz [!] opisał cały świat, a nie jeden zakamar jego, byłby najgen[ialniejszym] pis[arzem] świata”3. Ostatnie słowa skraca, ponieważ na zapełnionej kartce brakuje już miejsca. Witkacy swoją opinię powtórzy 9 marca 1934 roku* w liście do Mieczysława Choynowskiego oraz w kwietniu 1935 roku w drugiej części artykułu Twórczość literacka Brunona Schulza4.
Zobacz też: 3 marca 1934, 9 marca 1934, 11 marca 1934, 11 kwietnia 1935, 24 sierpnia 1935. (ts)