Warszawa. Bruno Schulz poznaje Zofię Nałkowską.
Najobszerniejszym i jednocześnie jedynym świadectwem pozwalającym umiejscowić to wydarzenie w czasie jest wspomnienie polskiej malarki pochodzenia żydowskiego, Alicji Giangrande, osiadłej w Argentynie1, spisane w lutym 1979 roku. Według Giangrande Bruno Schulz pojawia się rankiem w niedzielę wielkanocną 1933 roku w prowadzonym przez rzeźbiarkę Magdalenę Gross (zaprzyjaźnioną z Deborą Vogel* i Hanną Nałkowską-Bickową*, siostrą Zofii) warszawskim pensjonacie przy ulicy Nowy Świat 33. Zamierza spotkać się z kimś kompetentnym w sprawach literackich, by poddać ocenie rękopis Sklepów cynamonowych. Schulz przyjeżdża do Warszawy pociągiem „Narty-Dancing-Brydż”2 i tym samym pociągiem zamierza wieczorem wrócić do Drohobycza. Z tego powodu prosi Magdalenę Gross o umówienie spotkania z Nałkowską jeszcze tego samego dnia. Gross w rozmowie telefonicznej zdobywa zgodę Nałkowskiej na spotkanie. Giangrande wspomina o ogromnym zdenerwowaniu Schulza: „W chwili gdy wsiadał do taksówki, nagle się odwrócił. «A moja walizeczka?» Walizeczka z manuskryptem została na górze! W całym tym wzruszeniu o mało jej nie zapomniał”3.
Schulz udaje się na spotkanie z Nałkowską do jej mieszkania przy ulicy Marszałkowskiej 4. Pozostawia rękopis, wraca do pensjonatu i tam czeka na odpowiedź. Około godziny 19.00 Nałkowska dzwoni do Magdaleny Gross i oznajmia – według wspomnienia Giangrande – „Jest to najsensacyjniejsza rewelacja literacka, z jaką się zetknęłam. Jutro biegnę do wydawcy załatwiać co należy”4. Nałkowska rozpoczyna starania o wydanie książki Schulza w Towarzystwie Wydawniczym „Rój”*.
Rola Magdaleny Gross w nawiązaniu kontaktu między Schulzem a Nałkowską znajduje potwierdzenie w mniej szczegółowym wspomnieniu Pawła Zielińskiego, męża Magdaleny Gross, przesłanym Ficowskiemu w 1948 roku: „Opowiadała mi żona, że pewnego razu (dokładnej daty nie przypominam sobie) ktoś (nazwiska również nie pamiętam) oświadczył jej, że przyjechał do Warszawy początkujący literat, który pragnie przedstawić p. Nałkowskiej swój manuskrypt do oceny i poszukuje osoby znajomej p. Nałkowskiej dla ułatwienia mu tego. Wiedząc, jak dalece p. Nałkowska jest obarczona rozmaitymi obowiązkami, żona moja początkowo niechętnie odniosła się do propozycji, by ona właśnie była pośredniczącą pomiędzy p. Zofią a Schulzem. Wrażenie jednak, jakie żona odniosła przy poznaniu się z Schulzem, było tego rodzaju, że od razu zadzwoniła do p. Zofii, prosząc ją o przyjęcie Schulza”5. Dalsza część wspomnienia jest zgodna z relacją Giangrande. Być może osobą, która poinformowała Magdalenę Gross o przyjeździe Schulza do Warszawy, była Debora Vogel*.
Jerzy Ficowski w pierwszych dwóch wydaniach Regionów wielkiej herezji* przekazuje odmienną wersję tego wydarzenia: „Pewnego umówionego dnia odwiedził ją w Warszawie onieśmielony i spłoszony Schulz. Obecność jeszcze kilku osób odebrała mu resztę kontenansu; poprosił więc pisarkę o pół godziny wyłącznie dla siebie, na osobności. Nałkowska przeczytała fragment, po czym – zachwycona i przejęta – poparła sprawę i doprowadziła do wydania Sklepów w Roju w grudniu 1933 roku”6. Według Jerzego Kandziory jest to wersja fabularyzowana, a zabieg Ficowskiego nie polega tu na opowiedzeniu świadectwa własnymi słowami, lecz „na pewnej epizacji, na usytuowaniu w akcji psychologicznej, w opowieści, w szerszym wizerunku Schulza”7. Być może jednak nie jest to fikcjonalizacja Ficowskiego, lecz wersja wydarzeń samej Zofii Nałkowskiej, z którą Ficowski spotykał się w sprawach schulzowskich na początku lat pięćdziesiątych. Nałkowska w Dziennikach nie wspomina o poznaniu Schulza. Po raz pierwszy Schulz pojawia się na kartach diariusza pisarki już jako jej korespondent we wpisie z 11 lipca 1933 roku.
Z kolei Adam Ważyk* w książce Kwestia gustu wspomina, że Schulz odwiedził go z rękopisem Sklepów cynamonowych na dzień przed umówionym spotkaniem z Nałkowską.
Zobacz też: 15 kwietnia 1933, czerwiec 1933, grudzień 1933*, 15 lutego 1934, kwiecień 1934, 20 lipca 1935, 8 lutego 1939. (mr)