Paryż. Bruno Schulz wprowadza się do zarezerwowanego przed kilkoma dniami pokoju w American Hôtel, w którym będzie mieszkał prawdopodobnie już do końca swojego pobytu. Zdaje już sobie sprawę, że nie uda mu się zrealizować „programu tutejszego” i pisze o tym w zaginionym liście do Marii Chasin.
O tym, że Schulz zameldował się w American Hôtel przed 12 sierpnia, wiadomo dzięki datowanej na ten dzień karcie pocztowej Siegfrieda Kracauera* do niego, na której znajduje się adres hotelu. Kartka jest odpowiedzią na wysłaną mu przez Schulza propozycję spotkania. Zachowała się też wizytówka hotelu z dwoma adresami zapisanymi przez Schulza ołówkiem, a także z dopiskiem obcą ręką: „chambre no 15 / 3e-étage”, co może oznaczać, że pisarz zajmował pokój numer 15 na trzecim piętrze1.
Hotel mieścił się przy ulicy Bréa 15 i był ostatnim znanym paryskim miejscem zamieszkania Schulza. Od hotelu d’Orient, w którym zatrzymał się po przyjeździe do Paryża, dzieli go nie więcej niż kilometr, a od Café du Dôme przy bulwarze Montparnasse 109 (róg rue Delambre) – zaledwie dwieście metrów. Nie wiadomo jednak, czy Schulz – jak mu radziła Kazimiera Rychterówna* – podszedł do „stolika polskiego towarzystwa”2 i nawiązał kontakt z Mojżeszem Kislingiem (który przychodził tam codziennie o 14)3 lub z innymi polskimi artystami. Prawdopodobnie miał wiele po temu sposobności, więc można uznać, że Café du Dôme stanowiła jedno z miejsc, w których Schulzowi udało się nawiązać jakieś paryskie kontakty.
W tej fazie pobytu w Paryżu Schulz już jasno ocenia swoją sytuację. W liście do Romany Halpern* – z drohobyckiego dystansu – napisze: „już po 1-ym tygodniu zdałem sobie sprawę, że nie zrealizuję mego programu tutejszego”4. Z kolei w zaginionym liście do Chasin* relacjonuje bieg pierwszych paryskich dni. Za sobą ma spotkanie z Andrém J. Rotgé* i zna warunki zorganizowania w jego galerii wystawy (choć nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie). Spotkał się też z Ludwikiem Lille i prawdopodobnie z Rachelą Szalit. Nie udało mu się nawiązać kontaktu z Aleksandrą Pregel* (która wyjechała z Paryża) i z bratem adresatki, Georges’em Rosenbergiem*. Szukając z nim kontaktu, Schulz trafił na „panią Rosenberg”, która przedstawiała się jako przyjaciółka Chasin (ta zaś w odpowiedzi dementuje: „Pisze mi Pan o pani Rosenberg, jakoby mojej przyjaciółce, ale… nie znam w ogóle takiej osoby. Nie mam zresztą przyjaciółek”5).
Cytowane zdanie pochodzi z odpowiedzi Chasin z 18 sierpnia na jego zaginiony list, w którym relacjonował swoje pierwsze dni w Paryżu. Dzięki temu można odtworzyć niektóre zdarzenia. Jednym z nich jest zwiedzanie Luwru – być może w towarzystwie Szalit, o której jeszcze w lipcu Chasin pisała do Schulza: „niech Pan napisze do pani Rahel Szalit, 6 bis, rue Lecuirot, Paris 14-e w moim imieniu i poda swój telefon, żeby się z nią umówić. To jest malarka i graficzka (dawniej mieszkała w Berlinie), genre-bohémien. Niech jej Pan powie, że jest Pan moim przyjacielem i że ja ją proszę, żeby Panu pomogła i zajęła się Panem. Niech z nią Pan umówi się na zwiedzanie wystaw, ona to chętnie robi. Oczywiście, że też po niemiecku Pan do niej napisać może”6. (sr)