Warszawa. W 16 numerze „Polityki” ukazuje się recenzja Apteki pod Słońcem Kazimierza Truchanowskiego, zatytułowana Apteka pod Schulzem, autorstwa Alfreda Łaszowskiego, w której wzmiankowany jest Bruno Schulz.
Autor próbuje wyjaśnić przyczynę popularności nurtu fantastycznego czy też deformującego rzeczywistość we współczesnej polskiej literaturze, do którego należą Truchanowski* i Schulz, a także ustalić, co wpłynęło na ukształtowanie jego środków ekspresji. Tłumaczy to zjawisko przede wszystkim kryzysem naturalizmu w sztuce. Nie potrafiąc poprzestać na otaczającej rzeczywistości (ubogiej, szarej i monotonnej lub też koszmarnej, odpychającej i okrutnej), artyści uciekają od niej w krainę marzenia lub narkotycznego mitu. Ponadto wszelka prawdziwa twórczość musi tworzyć własny mit, musi być odwzorowaniem świata wewnętrznego, a nie obserwowanego. „Świat narzucający nam gotowe związki między zjawiskami nie jest światem artystów” – wyznaje Łaszowski. Problem polega na tym, że świat wewnętrzny współczesnych artystów „ujawnia grozę pozbawioną znaczeń” i pogrąża się w chaosie. Według Łaszowskiego Truchanowski nie jest w stanie sprostać światu, który stworzył, i marzeniom, w których się pogrążył. Jego bezsilność spowodowała więc zawalenie się konstrukcji, która ostatecznie pogrzebała autora. Na koniec radzi Truchanowskiemu spróbować sił w literaturze realistycznej: „pisać warto, nadzieja mimo wszystko jest”1. (pls)