Drohobycz. Bruno Schulz spotyka się z Jerzym Janischem, który w tym czasie pracuje nad renowacją fresków w drohobyckim kościele, i pod jego wpływem powraca do rysowania.
Latem 1934 roku pojawił się w Drohobyczu Jerzy Janisch*, malarz, jeden z założycieli grupy „Artes”. Zdaje się, że Schulz nie znał go wcześniej, choć z innymi członkami grupy utrzymywał kontakty. „Żałuję, że tak późno go poznałem” – skarży się w liście do Rudolfa Ottenbreita*. „Napisałem mu jeszcze w sierpniu bilet, na który nie zareagował i dopiero w listopadzie przyszedł do mnie”1. Wzmianka w liście Schulza do Zenona Waśniewskiego* z 19 grudnia pozwala uściślić, że do pierwszego spotkania doszło po tym, jak legły w gruzach nadzieje Schulza na płatny urlop, dzięki któremu nie musiałby powrócić do zajęć w szkole2. „Byłem jakiś czas zupełnie zniszczony – wyznaje w Waśniewskiemu. Ożywił mnie dopiero trochę przyjazd malarza Janisza, surrealisty, bardzo miłego chłopca, który tu restauruje malowidła w kościele. Zachęcił mnie on do rysowania, czego już od kilku lat nie robiłem”3. W pisanym dzień wcześniej liście do Rudolfa Ottenbreita Schulz przedstawiał wersję mocniejszą: „Pod wpływem Janischa odżyło zainteresowanie do malarstwa. Rysuję, między lekcjami i konferencjami”4. W tym samym liście ubolewa nad obowiązkami zawodowymi, które utrudniają kontakty: „Niestety i on i ja mamy tu mało czasu, żeby się z sobą widywać wydatniej. On wolny jest dopiero w nocy, a wtedy znów ja jestem zmęczony. Żałuję, że tak późno go poznałem”5.
Innym śladem ich spotkania jest prawdopodobnie rysunek piórkiem Janischa, „przedstawiający być może surrealistyczny portret Schulza”6. Rysunek nie jest datowany, w lewym dolnym roku znajduje się napis „drohobycz”, co może wskazywać na miejsce jego powstania. (sr)