(A) Lwów. W dzienniku „Chwila” ukazuje się recenzja Sklepów cynamonowych Brunona Schulza, zatytułowana Jedna dziwna książka, autorstwa Kornelii Graffowej.
(B) Łódź. W dzienniku „Głos Poranny” ukazuje się recenzja Sklepów cynamonowych Brunona Schulza, zatytułowana Dziwny poeta. Za kontuarem cynamonowych sklepów Bruno Schulza, sygnowana inicjałami Sz.G.
(A) Zdaniem Graffowej tylko malarz i poeta potrafi „zawisnąć na takim temacie, jaki jest treścią Sklepów cynamonowych”. Spojrzenie autora przeradza pojęcia w wyobrażenia – to dlatego proza Schulza „olśniewa bogactwem walorów wzrokowych”, aż do przesytu rozpierającego formę, który „wytwarza w końcu pewną chorobliwość odczuwania”. Ta rozszalała fantazja budzi zainteresowanie dla potworności i chorobliwej psychiki, co najlepiej unaocznia się w postaci ojca i w jego groteskowych urojeniach fantastycznych, będących opisem prawdziwych „objawów psychopatycznych”. To ojciec wypowiada też artystyczne credo Schulza: „mniej treści, więcej formy”. Sklepy cynamonowe to przedziwna książka, w której na próżno szukać jakiejkolwiek treści. Jej autor upaja się formą, jego celem jest „rozkosz twórcza sama w sobie”, dlatego „drażni go wszystko, co zwykłe, prawidłowe, normalne, nudne”, a pociągają twory dziwaczne i nieznane – nieodkryta kraina malarskich możliwości1.
(B) Zdaniem recenzenta „Głosu Porannego” nazwisko Schulza stało się znane w polskim piśmiennictwie dopiero niedawno, na co niemały wpływ miała rekomendacja Zofii Nałkowskiej*. Z zawodu jest malarzem i grafikiem, a za jego literackich antenatów można uznać Marię Kuncewiczową*, Elżbietę Szemplińską oraz Franza Kafkę*, chociaż właściwie trzeba by stwierdzić, że jest „zjawiskiem w literaturze naszej zgoła samorodnym i od przeszłości niezawisłym”. Podejmuje on tematy nowe i niebanalne, jego wyobraźnia jest bogata i oryginalna, pomysły niespotykane, jego twórczość zaś – dziwaczna i fantastyczna.
Sklepy cynamonowe to zbór nowel, impresji lub arabesek związanych jednością miejsca i osób, pozbawionych bohaterów i wyrazistej akcji, choć pełnych fermentacji, potwornej płodności i ruchu, w których nowatorska jest nie tylko treść, ale i forma. Najpospolitsze czynności przybierają w nich „jakąś liturgiczną powagę i obrzędowość rytuału”, ubrane „w swoistą poezję i nadziemski urok”. Schulz – „naprawdę dziwny artysta”, spoglądający na świat przez „kolorowe pryzmaty snu” wielkimi oczami dziecka – czasem wpada w groteskę i „jak we śnie wszystko nierealne wyolbrzymia, fantastycznie deformuje i ubajkawia”, a w jego bajaniach czuć poetę i rasowego malarza, autora średniowiecznych sztychów, pełnych „pokracznych cudactw i apokaliptycznych potworów”. Jedyne mankamenty tej prozy to nadmiar erotycznych wynurzeń i pseudonaukowych dłużyzn, a także potknięcia stylistyczne2. (pls)