Warszawa. W numerze 3 „Tygodnika Ilustrowanego” ukazuje się napisana przez Brunona Schulza recenzja Adama Grywałda Tadeusza Brezy, zatytułowana Książka o miłości.
Artykuł Schulza o debiutanckiej powieści Tadeusza Brezy utrzymany jest w niezwykle pochlebnym tonie. Schulz chwali autora między innymi za „dar intensywnego skupiania się na cienkim wątku narracji”1 i pewien rodzaj szczerego entuzjazmu, „naiwność artysty zadziwionego nad swym przedmiotem”2, dzięki którym Breza zdołał nadać Adamowi Grywałdowi formę niemal organicznego zespolenia tematu i języka: „U mało którego pisarza zbiega się cała fizjonomia duchowa w tę jedność cielesną z tokiem monologu, z artykulacją zdania, rzadko wyraża się tak całkowicie w najdrobniejszym elemencie!” 3. Ta jednorodność dzieła świadczy o dużym talencie twórcy – powiada Schulz – ale sprawia problem recenzentowi, który posługując się językiem analizy, skazany jest na uproszczenia.
Duże zainteresowanie wzbudził też w Schulzu sam przedmiot powieści: złożona relacja miłosna trojga bohaterów – Grywałda, Izy oraz jej brata Edmunda (nowatorstwo Brezy Schulz dostrzega zwłaszcza w kreowaniu wątku homoerotycznego) – i „melancholijny, łagodny ton prozy, szlachetna monotonia zdań”4, które tworzą aurę zmierzchu, „upojną i oszałamiającą”5. Przede wszystkim jednak Schulza zdaje się fascynować sposób ujęcia tematu przez autora, który – zdaniem Schulza – nie daje fabularnego opisu miłosnych wypadków, lecz raczej próbuje zrekonstruować – ze składających się na narrację fragmentów plotek, zasłyszanych rozmów i ustępów pamiętnika Grywałda – mit, legendę, „cień tej wielkiej, mitycznej niemal miłości”6.
Całościowo powieść Brezy Schulz ocenił bardzo wysoko, uznając ją wręcz za „czyn na naszym gruncie odważny i poniekąd rewolucyjny, przy czym nie ma w tej książce ani śladu patosu rewolucyjności, ducha negacji i demonstracyjnego nowatorstwa. Jest to rewolucyjność pozytywna i szlachetna, niewysilona i wytworna”7.
Zobacz też: 29 listopada 1936*, 3 lutego 1937*. (jo)