W „Prosto z Mostu” ukazuje się recenzja Ulicy Wszystkich Świętych Kazimierza Truchanowskiego, autorstwa Jerzego Andrzejewskiego, będąca częścią artykułu Dwa debiuty powieściowe, w którym wzmiankowany jest Bruno Schulz.
Andrzejewski* odnosi się do oskarżeń, jakoby powieść Truchanowskiego była plagiatem opowiadań Schulza. Ponieważ jednak sam autor publicznie orzekł, że plagiatu nie popełnił, Andrzejewski uznaje, że to zamyka dyskusję. Przyznaje ponadto, że ten rodzaj twórczości mu nie odpowiada, nie umie bowiem „się rozsmakować w […] irracjonalnym widzeniu rzeczywistości, które płynie z lęku samego autora przed życiem”, nawet jeśli owej wizji nie brak sugestywności. Pozostaje mu więc stwierdzić, że ten „swoisty, z niewątpliwym talentem podany ekshibicjonizm literacki będzie chyba odczuty całkowicie tylko przez tych, których wyobraźnia i sposób odczuwania rzeczywistości obracać się będą w tych samych fantastycznych regionach, co Ulica Wszystkich Świętych i jej dziwaczni bohaterowie”1. Puenta recenzji napawa pewnym optymizmem: chociaż żaden kolejny „samodzielny odkrywca Ameryki nie zostanie już nigdy Kolumbem”, to jednak można mieć nadzieję, że Truchanowski w swojej prozie podąży własnymi, samodzielnymi szlakami.
Zobacz też: sierpień–wrzesień 1936. (pls)