Warszawa. W „Warszawskim Dzienniku Narodowym” ukazuje się recenzja autorstwa Jana Bielatowicza zatytułowana Przereklamowana książka. Czyli o „Sklepach cynamonowych”.
Zdaniem Bielatowicza popularność Sklepów cynamonowych i zachwyt nad nimi jest wynikiem doskonałej reklamy, której opinia publiczna ulega z dziecięcą naiwnością. Książka ta bowiem nie jest żadnym wydarzeniem artystycznym. Jedyne jej zalety sprowadzają się do błyskotliwego języka („tuwimowska wirtuozeria słowotwórcza”) i zręcznego metaforyzmu („według recepty Peipera”), który często prowadzi do bredni. Brak talentu i wyobraźni twórczej autor maskuje dziwactwami formy i treści, które mają zwrócić uwagę na dzieło. A w dziele tym, powstałym pod wpływem Michała Choromańskiego i Karola Irzykowskiego, roi się od tanich fantazji i egzaltacji oraz nudnego symbolizmu, a całość spowija wrażenie absurdu i pretensjonalności. Pod względem umysłowym książka ta jest zlepkiem „różnych strzępów filozoficznych”. Specjalnością Schulza jest zaś „pewien specyficzny arsenał figur i tropów – obrazowań, porównań, epitetów, mający zapach, barwę i smak żydowski”, a zwłaszcza „metafora żydowska” – „seksualna, koprograficzna, cyniczna, zdegenerowana”. Ostatecznie język Schulza zdaniem recenzenta „Warszawskiego Dziennika Narodowego” jest „pogwałceniem mowy polskiej”, a jego twórczość to „przeciwieństwo polskiej twórczości narodowej”1. (pls)