Artystka grafik, znajoma Brunona Schulza.
Urodziła się w 1912 roku we Lwowie, w rodzinie holendersko-polskiej. Była żoną Kazimierza Jerzego Brodnickiego (1907–1980), poznańskiego prawnika. Wokół jej biografii i tożsamości artystycznej narosło wiele wątpliwości; jedna z hipotez zakłada, że autorem prac sygnowanych tym nazwiskiem był mąż Eggi, druga – iż po jej śmierci Brodnicki przywłaszczył sobie dorobek artystyczny żony, „ujawniając” wieloletnią mistyfikację.
Pierwsza wystawa van Haardt (sto pięćdziesiąt prac, między innymi gwasze, pastele i obrazy olejne) odbyła się w Warszawie, w Galerii Garlińskiego, w czerwcu 1937 roku, a następnie w Monachium, Katowicach i w Krakowie. W 1938 roku jej prace prezentowane byływ paryskiej Galerie Zak. (W czasie wojny niemal wszystkie zniszczył pożar). Wraz z mężem i jego matką, Anielą Kierską, van Haardt wyjechała z Polski. W 1940 roku w czasie jej pobytu w Rzymie, w Hotelu Excelsior zorganizowano wystawę trzydziestu prac olejnych artystki. Dzięki spokrewnionemu z rodziną męża biskupowi Karolowi Mieczysławowi Radońskiemu van Haardt z mężem i teściową wyjechała do Palestyny. Tu, w Jerozolimie, w Collège des Frères, w 1941 roku,pod patronatem biskupa Radońskiego, odbyła się wystawa jej prac powstałych na emigracji (niemal dwieście obrazów, według informacji „Gazety Polskiej” z 28 grudnia 1941). Począwszy od marca 1943 roku, Muzeum Narodowe Bezalel (od 1965 roku w strukturze Muzeum Izraela) zorganizowało trzy kolejne wystawy prac artystki. Działalności artystycznej van Haardt towarzyszyły publikacje w prasie polsko- i anglojęzycznej.
Chora na gruźlicę, bezskutecznie starała sięw końcu 1943 roku wyjechać do Afryki dla poratowania zdrowia. Umarła nagle 25 marca 1944 roku w Jerozolimie wskutek krwotoku gruźliczego; została pochowana na katolickim cmentarzu na górze Syjon.
Korzystająca z informacji Anieli Kierskiej prasa amerykańska („The American Weekly” z 10 marca 1946) powiadomiła, że „Eggavan Haardt” to w rzeczywistości Jerzy Brodnicki, z kolei w 1948 roku Mordechaj Narkiss, dyrektor Muzeum Narodowego Bezalel, urządził wystawę prac Jerzego Brodnickiego pod hasłem: „Zmartwychwstanie artysty”. Brodnicki ożenił się powtórnie (z Czesławą Pogorzelską) i wraz z żoną wyemigrował do Francji, przybierając nazwisko Georges van Haardt.
Schulz poznał Eggę van Haardt prawdopodobnie w 1937 roku.W styczniu 1938* donosił z Poznania Zenonowi Waśniewskiemu*,że „bawi u pewnej przyjaciółki”1, mając zapewne na myśli właśnie ją (jej pracownia najprawdopodobniej mieściła się w pensjonacie Zofii Kierskiej przy ulicy Skarbowej 3). Weszła ona wówczas do kręgu znajomych Gombrowicza („zrobiła na nim duże wrażenie”), o czym Schulz informował Romanę Halpern w liście datowanym kilkanaście dni później*2, w kolejnym* zaś, zapewne ustosunkowując się do otrzymanych od adresatki wieści, pisał: „Co do Eggi Haardt – nie jestem zaangażowany i w ogóle niebezpieczeństwo zaangażowania nie jest u mnie zagrażające. Jedynie niebezpieczne dlamnie jest silne uczuciowe zaangażowanie się kobiety. Jestem naturąraczej reaktywną, i to mnie bierze, ale i to rzadko. Mimo to napiszę Gombrowiczowi, żeby mi nie bruździł. Ładnie z jego strony, że tak lojalnie stawia sprawę”3.
Sygnowana nazwiskiem van Haardt ilustracja do opowiadania Schulza Kometa ukazała się w 35. numerze „Wiadomości Literackich” z 1938 roku*, co miało charakter precedensowy, jako że nigdy wcześniej Schulz nie godził się na komentowanie swoich utworów za pomocą dzieł plastycznych innych osób. Jakkolwiek obecnie kwestionowane jest niekiedy autorstwo Eggi, sam pisarz był przekonany, że to ona „narysowała ilustracje do Komety”. Schulz przystał także na propozycję Eggi i Jerzego Brodnickiego, którzy pod wrażeniem lektury Sanatorium pod Klepsydrą i sugerowanego powinowactwa dzieła z twórczością Thomasa Manna zaproponowali pisarzowi przekazanie – przez matkę Brodzińskiego – niemieckiemu twórcy opowiadania Die Heimkehr z ilustracjami Eggi.
Kilkumiesięczna znajomość z Eggą zakończyła się wkrótce po opublikowaniu szkicu Egga van Haardt, a okoliczności tego zdarzenia przedstawił Schulz w liście do Romany Halpern z 13 października 1938 roku*: „Ostatnio mam wielką przykrość z powodu Eggi Haardt, która okazała się pospolitą aferzystką, szantażystką i oszustką. Zapewne zwrócono Ci uwagę na artykuł mój o niej w «Tygodniku Illustr.» nr 40. Artykuł ten jest do połowy przez nią sfabrykowany. Dałem jej swego czasu manuskrypt do wglądu, z pozwoleniem opuszczenia pewnych miejsc zbyt osobistych. Ta osoba postanowiła w ten sposób skorzystać z mego nazwiska, że włączyła ustępy będące jej elaboratem, wysoce niesmaczne i skandaliczne w formie. Walczę z decyzją czy ogłosić sprostowanie, gdyż nie mogę tego inaczej uczynić, jak tylko niszcząc ją, a boję się jej, gdyż jest to osoba do wszystkiego zdolna. Napisz mi, co mówią o tym i czy wiedzą, że to jest falsyfikat”. Przygotowane przez Schulza oświadczenie zostało za pośrednictwem Gombrowicza* przekazane redaktorowi „Tygodnika Ilustrowanego”, Wacławowi Czarskiemu, który zgodził się na publikację, jednak zastrzegł sobie prawo poinformowania czytelników, że fałszerstwa dopuściła się van Haardt, sam Schulz bowiem w tekście oświadczenia nie sformułował tego jednoznacznie (Jerzy Ficowski uważa, że zmiany do tekstu wprowadził Brodnicki). W liście z października 1938 roku* Gombrowicz pisał: „Nie jestempewny, czy załatwiłem to po Twojej myśli, gdybym działał we własnej sprawie, byłbym stanowczy, ale trudno mi ryzykować Twoją skórą. Rozumiem dobrze sens Twojej impresji, jednakowoż zawsze byłem zdania, iż deprecjonujesz się przez nadmierną egzaltację. Może rzeczywiście byłoby lepiej odczekać; sfery odgórne i profesjonalne będą poinformowane prywatnie, a nasza publiczność i tak nie orientuje się. Ale decyduj sam”4. Ostatecznie sprostowanie Schulza się nie ukazało5. (mw)