Zakopane. Bruno Schulz rysuje portret Haliny Drohockiej, który ofiarowuje jej wraz z dedykacją.
Początki znajomości z Schulzem oraz okoliczności powstania portretu zrelacjonowała Jerzemu Ficowskiemu sama Halina Drohocka1 w liście pisanym tuż po wojnie: „Poznałam go w r. 1926, na wakacjach w Zakopanem, mieszkaliśmy w pensjonacie «Piast», który zdaje mi się już dziś nie istnieje. […] Dosyć szybko zawiązała się między nami pewnego rodzaju zażyłość, która obejmowała zresztą jeszcze kilka osób. Dlatego trudno mi pisać o Schulzu obiektywnie, i o nim samym, bo w moim wspomnieniu łączy się on nierozdzielnie z tamtymi ludźmi. Szkicował wtedy portrety kilku osób, z pensjonatu, między innymi i mój. Pamiętam, że rysował go dłużej niż inne (na ogół w mig chwytał podobieństwo) złościł się że nie może uchwycić mojego wyrazu w końcu zrezygnował i zostawił jak było, ale był niezadowolony”2. Mimo to Schulz dopisał na rysunku dedykację: „Pannie Halince / Bruno Schulz / Zakopane sierpień 1926”, i ofiarował Drohockiej, która zachowała go wraz z innym rysunkiem podarowanym jej prawdopodobnie w tym samym czasie. W liście do Ficowskiego z 31 maja 1948 roku Drohocka wyliczyła posiadane (i utracone) przez siebie schulziana: „mam dwie prace Schulza. Jedna to dedykowany mi mój portret węglem, rysowany w r. 1926, druga to mały obrazek sepią z r. 1924 również z dedykacją. Po odklejeniu passe-partout okazało się, że na odwrocie jest autoportret (bez daty) o czym przez długi czas nie wiedziałam. Miałam jeszcze dwa jego listy, ale niestety zginęły w czasie wojny”3. Ten podarowany jej przez Schulza „mały obrazek sepią” z ukrytym na odwrociu (i w ten sposób jakby unieważnionym) autoportretem przedstawia trzy osoby siedzące przy stole. Scena utrzymana jest w aurze szkiców Goi. W 1974 roku Drohocka obydwa rysunki ofiarowała Muzeum Narodowemu w Warszawie. (sr)