Drohobycz. Po wkroczeniu armii rosyjskiej do Galicji i początkowych porażkach Austro-Węgier na froncie wschodnim Bruno Schulz wraz z siostrą i siostrzeńcem uchodzi z Drohobycza.
Od miesiąca Galicja jest areną krwawych starć pomiędzy carską Rosją a wojskami państw centralnych, czyli sojuszu łączącego Austro-Węgry, Cesarstwo Niemieckie i Imperium Osmańskie1. Po przekroczeniu rzeki Zbrucz rosyjskie armie dowodzone przez Aleksieja Brussiłowa i Nikołaja Ruzskiego, mające liczebną przewagę, pustoszą zajęte tereny. Oddziały kozackie za przyzwoleniem oficerów plądrują okoliczne powiaty, dopuszczając się gwałtów i grabieży na ludności cywilnej, często przy udziale miejscowych Rusinów. Ofiarą brutalnych prześladowań padają zwłaszcza podejrzewani o szpiegostwo Żydzi. Linia frontu zbliża się do Drohobycza.
Bruno Schulz, jak większość mieszkańców Galicji i Bukowiny, uchodzi w obawie przed rosyjskimi represjami. W towarzystwie siostry Joanny* oraz dwunastoletniego siostrzeńca Ludwika* przedostaje się przez Karpaty do oddalonej o trzysta kilometrów węgierskiej miejscowości Szerelmes2*. Nie wiadomo, co łączy go z tą niewielką gminą, ale prawdopodobnie tu właśnie postanawia przeczekać trudną sytuację, jaka panuje na dworcu w pobliskim Preszowie*, przez który po upadku Lwowa przebiega jedyny szlak komunikacyjny prowadzący ze wschodnich rejonów monarchii do Wiednia*. Koleje cesarsko-królewskie transportują w tym czasie głównie rannych, chorych i jeńców3, brakuje taborów dla dziesiątków tysięcy uchodźców wojennych opuszczających w pośpiechu rodzinne strony. Większość z nich, pozbawiona środków do życia, dociera do różnych miast Austro-Węgier, podróżując w wagonach towarowych przeznaczonych do przewozu bydła4. Biegnąca przez górzyste tereny trasa kolejowa jest jednotorowa, więc droga ciągnie się tygodniami. Zapewne dlatego Schulz dociera do Wiednia dopiero po trzech miesiącach. (js)