W „Kurierze Porannym” ukazuje się napisana przez Tadeusza Brezę recenzja Ulicy Wszystkich Świętych Kazimierza Truchanowskiego, zatytułowana Pisarz, którego dręczy sobowtór, w której wzmiankowany jest Bruno Schulz.
Breza wskazuje głębokie podobieństwa fabularne i stylistyczne między opowiadaniami Schulza i powieścią Truchanowskiego, które mogą świadczyć, że „przy przepracowywaniu tekstu, przy korekcie, […] został on zamaszyście i sowicie pokierowany Schulzem”. Niemniej jednak zdaniem Brezy „z największą ostrożnością mówić tu wolno o zapożyczeniach”. Koronnym argumentem przemawiającym za niewinnością oskarżonego ma być to, że istnieją „niemałe zbieżności” pomiędzy Ulicą a Wiosną Schulza, opublikowaną po premierze debiutu książkowego Truchanowskiego. W obliczu niemożności nazwania Ulicy Wszystkich Świętych plagiatem Breza zgadza się na „koncepcję najbardziej niesamowitą, ale jedyną, która wyrasta z faktów – koncepcję sobowtóra”. „Oto Truchanowski i Schulz to wzajemni dla siebie sobowtórowie” – puentuje. To tak, jakby dwóch wynalazców jednocześnie, niezależnie od siebie dokonało tego samego odkrycia. Ostatecznie Breza potwierdza talent literacki Truchanowskiego, „talent rzetelny, żyzny i ciekawy”, i radzi mu pisać dalej, zgłębiać świat swojej wyobraźni – ale w sposób odmienny niż Schulz, który nie tylko jako pierwszy zadebiutował, ale również w dziedzinie literackiej uprawianej przez obu sobowtórów osiągnął od razu pełnię i mistrzostwo1. (pls)