(A) Warszawa. W 29 numerze „Tygodnika Ilustrowanego” ukazuje się opowiadanie Brunona Schulza Republika marzeń.
(B) Warszawa. W 31 numerze „Wiadomości Literackich” ukazuje się szkic krytyczny Schulza Powieść o przyjaźni.
(C) Warszawa. W 72 numerze „Naszej Opinii” ukazuje się artykuł Schulza dotyczący utworu Debory Vogel Akacje kwitną.
(A) Nie zachowała się żadna dokumentacja związana z tą publikacją. Gdy Republika marzeń ukazywała się w „Tygodniku Ilustrowanym”*, Schulz miał już za sobą kilka innych publikacji na łamach tego czasopisma – jak choćby ilustrowane wydanie opowiadań Dodo i Edzio. Tym razem tekst ukazał się bez rysunków autora. Jako ilustracje wykorzystano fotografie przedstawiające sanatorium „Zaświecie” w Korostowie. Nie można w tym wykluczyć inspiracji Schulza, który w postaci Błękitnookiego z opowiadania sportretował założyciela ośrodka, poetę i przedsiębiorcę Jerzego Reitmana (1888–?). W liście do Romany Halpern* z 10 marca 1938 roku tak o nim pisał: „Parę mil z Drohobycza jest b. piękne sanatorium dla ozdrowieńców, gdzie pewien fantasta urządził asylum dla ludzi «chorych na duszy». Tak było w jego intencji. Realizacja zmieniła to nieco, ale jest piękne zbocze górskie w zupełnej samotności, pokryte parkiem kilkudziesięciu tysięcy róż i łanami gwoździków. Jest hotel urządzony z mieszaniną huculszczyzny i empiru czy biedermeieru, bardzo ładny holl, sala jadalna, coś jak leśniczówka i jak dworek polski. Przy tym niedrogo, miły gospodarz, podczas wiosennego sezonu parę tylko gości. Przyjeżdżałbym do Ciebie, bo to niedaleko i znam właściciela: Reitman Korostów koło Skolego. Musisz gdzieś zdobyć pieniądze, żeby tam pojechać. Własna centrala elektryczna, własna poczta słowem twierdza w samotni górskiej”1.
Republika marzeń nie weszła do Sanatorium pod Klepsydrą* (1937). W postaci książkowej opowiadanie po raz pierwszy ukazało się dopiero w 1964 roku w tomie Proza, który miał być „próbą ukazania możliwie pełnego dorobku pisarskiego”2 Schulza. (sr)
(B) Jest to recenzja polskiego przekładu powieści Bernharda Kellermanna Przyjaźń (Lwów 1936). Zestawiając typ heroicznego optymizmu zaprezentowanego przez Knuta Hamsuna w Błogosławieństwie ziemi, Schulz w optymizmie Kellermanna, szkicującego uschematyzowaną i bezkrytycznie uproszczoną wizję rozwoju powojennych Niemiec, widzi jedynie „niewybaczalną tępotę” autora. Niewiele przychylniej recenzent ocenia formę artystyczną powieści, która jego zdaniem nie wykracza poza wyeksploatowane schematy budzenia emocji czytelnika i której „obrazy miłości” dowodzą „typowo niemieckiej trywialności”3. (mw)
(C) W recenzji tej4 pisarz podkreśla oryginalność formy gatunkowej dzieła Vogel, odrealnienie świata przedstawionego, pozbawienie tożsamości bohaterów literackich cech indywidualistycznych, surrealistyczną kreację konstruktywistycznej i deterministycznej wizji świata zaludnionego „anonimowym tłumem lalek, manekinów z wystaw fryzjerskich, passantów w sztywnych melonikach, manikiurzystek i kelnerów”5. Formułowane wobec autorki sugestie analogii jej dzieła i Sklepów cynamonowych recenzent odpiera, twierdząc, że książka Vogel „wynika z całkiem innych i oryginalnych podstaw światopoglądowych”6. W przeciwieństwie do tradycyjnej prozy powieściowej, oddającej dynamikę przemienności świata, narracja Vogel przywołuje rzeczywistość zastygłą w bezruchu, zmechanizowaną, tragiczną w swym skostnieniu. (mw)