Warszawa. W 2 numerze „Tygodnika Ilustrowanego” ukazuje się opowiadanie Dodo Brunona Schulza z ilustracjami autora.
Opowiadanie zostało opatrzone odredakcyjnym dopiskiem „Rysunki autora”. Schulz przygotował do tej publikacji aż siedem ilustracji. Wcześniej, prawdopodobnie jeszcze jesienią 1934 roku, musiał to uzgodnić korespondencyjnie z Wacławem Czarskim*, ówczesnym redaktorem „Tygodnika Ilustrowanego”*. Niewykluczone, że ilustracje do opowiadania Schulz zabiera ze sobą do Warszawy, w której spędza wraz z Józefiną Szelińską* ferie, i wręcza je osobiście Czarskiemu. Miał po temu dobrą okazję. Wspominając po latach pobyt w Warszawie na przełomie 1934 i 1935 roku, Szelińska napisze do Jerzego Ficowskiego*: „Nawiązaliśmy b. żywy kontakt z bezpośrednim i miłym Waciem Czarskim, który obiecał wyrobić mi pracę w Warszawie”1. Tak czy inaczej opowiadanie ukazuje się już 13 stycznia z autorskimi ilustracjami Schulza. Jest to jego pierwsza publikacja w „Tygodniku Ilustrowanym”, czasopiśmie z długą tradycją, które wychodziło od 1859 roku i w drugiej połowie XIX wieku odgrywało ważną rolę w życiu literackim. Siła oddziaływania „Tygodnika Ilustrowanego” była w latach trzydziestych znacznie mniejsza. Kierowane wówczas przez Zdzisława Dębickiego czasopismo nie było związane z żadną orientacją polityczną ani artystyczną, miało charakter popularnego magazynu literackiego. W następnych latach Schulza będzie dość blisko z czasopismem współpracował, publikując kilka własnych opowiadań oraz recenzje książek.
Opowiadanie Dodo zostanie przez autora włączone do tomu Sanatorium pod Klepsydrą* (1937). W wydaniu tym znajdą się tylko dwie ilustracje. Powtarzają one znane z „Tygodnika” motywy, lecz w innym ujęciu. W obydwu wypadkach Schulz zastosował też inną technikę rysowania. W czasopiśmie jest to swobodny szkic ołówkowy, w książce – syntetyczny rysunek piórkiem, utrzymany zresztą w tej samej konwencji, co pozostałe ilustracje z Sanatorium pod Klepsydrą. Znacznie więcej (blisko czterdzieści) różnic między obydwoma wydaniami znajduje się w tekście opowiadań. Mają one na ogół charakter redaktorskich poprawek stylistycznych, których Schulz nie przeniósł do późniejszego wydania książkowego. O kilku opowiadaniach – w tym także o Dodzie – Schulz napisał w liście z 16 marca 1935 roku do Zenona Waśniewskiego „są to wszystko dawniejsze rzeczy”2 – dawniejsze, to znaczy jeszcze z lat dwudziestych. (sr)