Warszawa. W „Skamandrze” ukazuje się szkic krytyczny Henryka Voglera zatytułowany Dwa światy romantyczne. O Brunonie Schulzu i Witoldzie Gombrowiczu.
Omawiając twórczość Schulza i Gombrowicza*, autor na wstępie uznał, że są to „dwaj najwybitniejsi i najbardziej charakterystyczni młodzi prozaicy polscy”, zamykający „w granicach swoich indywidualności te cechy, które wyodrębniają polską literaturę wśród innych literatur europejskich”. Jedną z tych cech jest romantyzm, rozumiany przez Voglera jako predyspozycja duchowa i artystyczna do rzutowania zagadnień społecznych i intelektualnych na płaszczyznę uczucia, do mitologizowania świata poprzez wykrywanie ponad jego warstwą realistyczną warstwy metaforycznej i wizyjnej. Vogler podkreśla, że jedynym, co łączy tych z gruntu różnych pisarzy, jest to, że „obaj podchodzą do życia nie przez szeroko otwartą bramę naturalistycznej epickiej obserwacji, ale przez tylną furtkę liryzmu”. Tą furtką przemycają bagaż romantycznej tęsknoty. Główna różnica między nimi polega zaś na tym, że Schulz jest sensualistą, a Gombrowicz intelektualistą. U jednego świat jest pełen dźwięków i barw, bujnej cielesności, zmysłowości, namiętności i płodności, a on sam „reprezentantem żeńskiego sposobu ujmowania świata”. U drugiego słowo ma cechy „matematycznej cyfry czy naukowego terminu”, a jego utworom brak pierwiastka malarskiego, barw, dźwięków, seksualności i cielesności (chociaż ciągle wymienia różne części ciała), w zamian są obdarzone igraszkami intelektualnymi, grami skojarzeń, dowcipem, zmaganiem się z formą. Słowem: „Świat Schulza jest organiczny, świat Gombrowicza – architektoniczny”, jeden apolliński, drugi faustowski. Każdy z tych pisarzy zatem inaczej przedstawia rzeczywistość społeczną – bo „choć na pozór zupełnie oddaleni od problemów współczesności i pogrążeni w egocentrycznym świecie swoich fantastycznych wizji – mimo wszystko są, chcąc nie chcąc, wyrazicielami pewnych ideologicznych tendencji”1. (pls)