30 września 1995, sobota

Warszawa, Teatr Rozmaitości. Premiera spektaklu Szał łowienia motyli w reżyserii  i według scenariusza dyrektora teatru, Wojciecha Maryańskiego.

Spektakl inauguruje nowy sezon artystyczny, a zarazem otwiera nową epokę Teatru Rozmaitości. Właśnie mija siedem lat od pożaru w budynku teatru. Po długoletnim remoncie warszawski teatr ożywa za sprawą spektaklu powstałego na podstawie prozy Brunona Schulza. Recenzent, Janusz R. Kowalczyk pisze, że „dyrektor Maryański zaryzykował Szał łowienia motyli […].«Zaryzykował», bo każde przeniesienie na scenę czy ekran prozy Schulza jest decyzją karkołomną”1. Po obejrzeniu spektaklu stwierdza jednak, że jest on wyjątkowo udaną adaptacją Schulzowskiej prozy: „Wojciechowi Maryańskiemu udała się rzecz niezwykła. Jego inscenizacyjno – reżyserskie zabiegi, zmierzające do ascetyczności i okiełznania żywiołu słowa, dało efekt daleko lepszy od znanych mi dotychczasowych prób rozpasanego w swej pomysłowości ilustrowania bądź udziwniania Schulza”2.

Aktorzy wcielający się w główne role także cieszą się uznaniem. Lech Łotocki w roli Józefa jest tak sugestywny i przejmujący, że skupia na sobie uwagę widowni nawet podczas sznurowania buta.

Szał łowienia motyli nie jest wierną adaptacją konkretnego opowiadania czy zbioru opowiadań. Stanowi artystyczną wariację powstałą na podstawie tekstu Schulza. Spektakl zyskuje dzięki dobrej, nieprzesadzonej w swych zabiegach reżyserii. Kowalczyk podkreśla, że wszystko, co dzieje się w przedstawieniu, ma jakiś cel. Nawet nagość została dobrze umotywowana, co rzadko się zdarza we współczesnym teatrze. (bt)

  • 1
    Janusz R. Kowalczyk, W labiryncie znaczeń, „Rzeczpospolita” 1995, nr 230. 
  • 2
    Ibidem.